Cena ropy na giełdzie osiągnęła w piątek poziom 66 $. Czy fakt ten powinien nas cieszyć, czy raczej martwić?

 

Mniej więcej tydzień temu media podały informację o planowanej polityce wydobycia ropy przez Arabię Saudyjską, która zakłada utrzymanie cen na poziomie 80-90$ za baryłkę przez rok, góra dwa lata. Powszechnie komentowano zmianę polityki cenowej ropy jako element wojny ekonomicznej pomiędzy USA, w której Arabia Saudyjska jest sojusznikiem amerykanów, a Rosją. W tym samym miejscu padła informacja o poziomie cen ropy zadowalającej poszczególne kraje wydobywające ropę. Poziom cen zapewne odwierciedlał koszty wydobycia w poszczególnych miejscach. Iran 110 $, Rosja 100$, Wenezuela nawet 120 $, kraje Zatoki Perskiej - około 90$. W Stanach, z uwagi na wielki wzrost wydobycia ze złóż łupkowych ten poziom może byc jeszcze wyższy.

A jednak ceny ropy osiągnęły poziom daleko niższy od spodziewanej rentowności i w wielu przypadkach zeszły pewnie poniżej kosztów wydobycia. Kto i w jakiej sytuacji sprzedaje takie dobro jak podstawowy nośnik energii poniżej kosztów? Czyżby strona popytu odmówiła zakupu? Raczej nie, bo sprzedający wiedzą że i tak w krótkim czasie trzeba będzie tę ropę kupić zwłaszcza, że według informacji giełdowych poziom zapasów wcale nie jest tak wysoki.

A może kupujący wiedzą że w roku 2015 ropa już nie będzie potrzebna?

Myśle że warto obserwować wachaniu kursue  w najbliższych dniach. Jeżeli nastąpi odpicie cen - póki co wojna ekonomiczna nie zamierza przeistoczyć się w konflikt konwencjonalny. Jeżeli jednak ceny dalej będą spadać, wojna militarna - światowa, może wybuchnąć w każdej chwili.