Dyskusja w temacie jw. Zawiszy Niebieskiego spadła z afisza, ale dyskusja toczy się dalej. Dlatego wystawiłem kontynuację.

@Krzysztof Szotowicz 10:43:32
//Pamiętam, jak kiedyś, podczas zabawy w klubie techno, wpadłem w trans. Gdzieś z moich głębin, wyszedł na powierzchnię dzikus. Istota wolna, pełna energii i radości. //

Krzysztofie, przed wielu laty, jako nastolatek, pojechalismy paroosobowa grupa nad piekne jezioro powidzkie do anastazewa pod namiot.
Jak to chlopacy w tym wieku, wypilismy pare piw i zapalilismy sobie.
Pozniej biegalismy podekscytowani po plazy , widzac komety w spadajacych resztkach papierosow.
Las okazal sie nagle dzungla naszej pierwotnej podswiadomosci do ktorej ciagnela nas sila grawitacji jego tajemnicy.
Smialismy sie wpsolnie ale tez, przezywalismy indywidualnie wyjatkowe doswiadczenia.
Kazdy zwracal uwage na inne aspekty tych samych form czy wydarzen, osiagajac paradoksalnie jakis rodzaj spojnego pojmowania ktore wymykalo sie spod mozliwosci precyzyjnego opisu tego co tak naprawde, osobno i wspolnie, czulismy.

Czy bylismy blizej prawdy?

Niewatpliwie czlowiek nie jest istota jednowymiarowa, ktora cala swoja aktywnosc opiera o widzialne struktury rzeczywistosci.

W kazdym momencie zycia jestesmy suma wszystkich wydarzen ktore nas doprowadzily do danego punktu w przydzielonej ludzkosci czasoprzestrzeni.

Nie nad wszystkim mamy kontrole.

Czy palenie naprzyklad, ktore niewatpliwie wplywa na dzialanie naszego mozgu otwiera furtki ktore normalnie pozostaja pozamykane, o ktorych nawet wielu z nas nie ma pojecia?

Oczywiscie tak.
Czy poznajemy dzieki psychoaktywnej funkcji roznych roslin glebsze warstwy swojej natury, czy przenosimy sie w swiat ducha obcujac ze zjawiskami uniwersalnymi dla wszystkich istot osiagajacych pewien poziom ' wtajemniczenia'...?

Byc moze...

Czy zatem odpowiedzia na nasze poszukiwania prawdy o nas samych, o otaczajacej nas rzeczywistosci oraz o sensie wszystkich tych rzeczy jest ucieczka naprzyklad w psychoaktywne srodki, albo w authipnoze, w trans, oraz wszystkie dodatki ktore sluza osiaganiu tego celu lub jego wzmacnianiu, jak koraliki, grzechotki, dzwony, puszcznie dymku w swiatyniach, wyobrazenia malowane, rzezbione, intonacje, mruczenie omow...itd?

Co jezeli to wszystko, jest tylko nastepnym zludzeniem, ktorego celem jest nie autentyczne poszukiwanie odpowiedzi, ale budowanie iluzorycznego poczucia bezpieczenstwa ktore ma nas zapewniac ze idziemy wlsciwa sciezka?

Zeby zrozumiec o czym mowie, wystarczy przyjrzec sie temu co mowie o buddyzmie naprzyklad.
Jest to niewatpliwie spreparowany ruch o czesciowym charakterze religijnym, ktorego podstawa jest tak naprawde subtelny kult astralny.
Reprezentacja buddy, atrybutow buddyzmu, elementy opowiesci o jego narodzinach, sa czescia tej samej kalki uzytej do sfabrykowania wiekszosci zlozonych religi swiata.
Buddyzm jest kultem solarnym ktory zawiera w sobie nauke nastawiana na egoistyczny stosunek do otaczajacego nas swiata.
Liczy sie w nim indywidualne wyrwanie z iluzji swiata ktory jest zrodlem cierpienia.
Maja temu sluzyc symboliczny krzyz oraz osmioramienna gwiazda, dokladnie tak ie same symbole jak te wpisane w plac siwtego piotra, z krzyzem w srodku i osmioramienna gwiazda poranna opisujaca go wiekszym okregiem.

:)))

Zastanawiajac sie nad pierwsza z brzegu prawda buddyzmu, odnajduje ja calkowicie nieprawdziwa.

mniej wiecej - 'zrodlo cierpienia czlowieka lezy w przywiazaniu do niezliczonej ilosci przemijalnych rzadz. Posiadajac falszywe poczucie wlasnego ja, uznajemy je za oddzielne od reszty przez co kreujemy cierpienie'...


Nie wszystkie rzadze sa zrodlem cierpienia wbrew temu co mowia nauki buddystyczne ktore ucza by sie ich wyzbywac darzac do nirwany.
Takie uogolnianie mija sie z prawda, tym samym, wprowadzajac w blad,nawet jezeli blad mialby byc tylko delikatgna subtelnoscia.
Dokaldnie tak jak w dlugiej drodze, lekkie zboczenie z kursu na poczatku, spowoduje calkowicie inny docelowy kurs...


Uwielbiam obserwoac wschody i zachodu slonca w dzikich miejscach.
Robie zdjeica dzikeij naturze i jest to wpisane w moja pasje, ale za kazdym razem dostarcza mi to prawdziwej radosci, wynikajacej ze spokoju, z ladu, z poczucia ze jestem w meijscu w ktorym zawsze czulem ze chcialbym byc.
Takie momenty, z samej nazwy, trwaja krotko i z czasem przybieraja forme chwilowych wrecz iluzji, ale w zadne sposob nie niosa ceirpienia.
Moga powodowac chwilowe zmiany w stanie naszego umyslu, naprzyklad wprowadzajac go w melancholie, kiedy przypominamy sobie z perspektywy czasu takie moementy, ale rownie czesto sa zrodlem radosci i spokoju, niezbednego do stabilizowania wewnetrzego poczucia sensu zycia.

Wizja buddyjska jest tak naprawde bardzo ponura w ocenie sensu istnienia tego realmu.
Nie probuje szukac odpowiedzi o istnieniu sily sprawczej ktora odpowiada za istnienie naszego realmu w zamian, z automatu, przydaje ewentualnej mozliwosci jej egzystencji, negatywny zamysl ktory lezy u podstaw stowrzenia rzeczywistosci z ktorej za wszelka cene nalezy sie ewakuowac w celu znalezienie 'spokoju'...rozmycia siebie w morzu calosci.


Zycie nie jest latwe, jest zrodlem wielu cierpien.
Ludzie przezywaja rozne rodzaje bolu w zyciu.
Zeby od tego uciec, nalezaloby przestac prawdziwie kochac, stac sie obojetnym na wszystko, tylko wtedy mozna mowic o ustaniu cieprienia.
To co jednak stanowi zrodlo bolu, jest dowodem na nadrzednosc swiata szczescia...wtedy kiedy naprawde kochamy.

Bycie pokojowym moze byc swietna zaslona przed brakiem milosci.
To z milosci, czasem robimy rzeczy, nie madre zdawaloby sie, dowodzace jednak kim naprawde jestesmy.

Uciekajac w egosityczna misje wlasnego wybawienia od zle zrozumianych cierpien jakie sa udzialem egzystencji tego realmu, maskujac to pokojowym nastawieniem, ostentacyjnym minimalizmem, zapetlajac sie w pomocach 'religijnych' ktore sa niezbedne do osiagania celu, tak naprawde, zamiast dochodzic do prawdy, uciekamy od niej.

Mam roznych znajomych.
Pewien, probowal ayahuaski, zachwalal.
Inni, trenuja 'lucid dreaming' i rozwijaj swoej umiejetnosci kontroli swoich poczynan w swiecie snu.
Znam goscia ktorywierzy tylko w moc ziola, dzieki ktoremu pootwieral, jak mowi, niejedna furtke w glowie...

Zaden z nich, nie jest szczesliwy.
Jest dokaldnie odwrotnie.
Chodza ciagle zamysleni, maja nagminne problemy w kontaktach ze swoimi ukochanymi, z dziecmi...albo, zyjja obluda, oklamujac siebie i innych, czego nie da sie ukryc skutecznie.

Nie jestesmy idelani, zaden z nas.
Kazdy ma swoje problemy i kazdy jest skazany na walke ze swoimi niedoskonalosciami, jezeli chce stwac sie lepsza istota.

Odpowiedzi jednak sa bardziej proste, niz warunek wiary w istnienie jezsa czy osmioraka sciezka prawdy.

Odpowiedzia sa szczesliwe momenty z naszego zycia.
DLaczego strsze pokolenia, zyjace naprzyklad w epokach oficjalnych ideologi niszczacych ludzi tak czesto splaszczaja ich negatywne dzialanie...bo zycie mlodych ludzi jest bardziej zasobne w chwile radosci.
Zdobywanie doswiadczen, pochod ku nieznanemu i wynikajaca z tego mniejsza badz wieksza ekscytacja, pierwsza milosc, pierwszy pocalunek, pierwsze dziecko...
Patrzac na dzieci, widzimy i chyba wielu pamieta, czym byly chwilie prawdziwego szczescia.
Byly rezultatem beztroskiej zabawy z rowiesikami, chwil spredzonych z troskliwymi rodzicami w domu w swieta czy na wakacjach...
Nie myslelismy wtedy nad wszystkim do takiego stopnia jak bedac doroslymi.
Poprostu bylismy, i cieszylismy sie z bycia razem, z robienia rzeczy wspolnie.
Prostych rzeczy.
A przy tym byla radosc wymalowana na naszych twarzach.
Gubimy to wraz z wiekiem, kiedy wkraczamy w doroslosc, bedac wtloczeni w bezbozny system ktorego esenscja jest wyzysk jednego kosztem drugiego.
I 'bum' nasza niegdysiejsza banka peka, pozostawiajac po sobie cien wspomnienia na tylach naszej swiadomosci.

Dlatego, kiedy pojawiaja sie jakiekolwiek przepisy na 'podswiadoma probe' powrotu do uczucia ktore kiedys pojawialalo sie w nas zazwyczaj regularnie, rzucamy sie w to co oferuja religie, a te, sfabrykowane, oferuja rozne wersje radzenia sobie z przemyslnie zbudowanym systemem ktory niszczy w nas uczucie szczescia, chocby tymczasowego, jeki bylo udzialem naszego dziecinstwa.

Moim zdaniem, nie tedy droga.

// Odcinanie się od niej i sprowadzanie wszystkich nurtów życia duchowego na Ziemi do efektów konspiracji kogoś znacznie mądrzejszego, jest samoograniczaniem. Najczęściej wynika taka postawa z lęku przed życiem w całej jego różnorodności.//

Myslisz ze mietolenie koralikow, albo klekanie na sygnal dzwonu, czy taniec szamanski sa prawdziwym przejawem duchowosci?

Nawet jezeli sa niedozowna czescia ludzkiej aktywnosci i rzeczywiscie pozwalaja na przenikanie do tej czesci naszego umyslu ktora normalnie pozostaje poza dostepem naszej swiadomosci, to nie jest to droga do szczescia.
Najwyzej jedna z mozliwych drog djaca inna forme spojrzenia...paradoksalnie, na rzeczywstosc.
Bo jakby sie nie starac, to ona jest dla nas punktem wyjscia.


Co do duchowosci...zwiazanej z tym co pisze.
Nie czytasz wcale tego co pisze Krzysztofie, gdyby tak bylo, wiedzialbys ze caly czas podnosze kwestie dwuch wymiarow ktorych dotyczy globalny spisek.

Swiat duchowy jest mi znany poprzez osobiste doswiadczenia.
Nie mam watpliwosci co do jego istnienia i mam wlasna opinie na temat jego znaczenia.

Pozdrawiam
nadużycie link skomentuj
eonmark 28.12.2014 16:33:26
@eonmark 16:33:26
P.S:

Mozna szukac prawdy na trzezwo, bez roslin, bez usankcjonowanych technik, rytualow, dodatkow pod przerozna postacia?