Masowy napływ muzułmanów do Europy, już wkrótce ujawni podstawową słabość naszej europejskiej społeczności - niezdolność do bezkompromisowego i zdecydowanego działania.

Dzisiaj rano przeczytałem wypowiedź jakiegoś muzułmańskiego mułły (http://ndie.pl/shahid-mehdi-europejki-prowokuja-seksualnie-i-pragna-naszych-gwaltow/), w której pokazuje podstawową różnicę pomiędzy  mentalnością muzułmańską a europejską względem pozycji i zachowania kobiet w społeczeństwie. W innym miejscu znalazłem informację o rosnącej liczbie arabskich enklaw w europejskich miastach w których policja nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Domyślam się że wraz znastępnymi falami "uchodźców", liczba tych enklaw ulegnie wyraźnemu zwiększeniu. Gdyby ponure prognozy dotyczące ilości imigrantów w przyszłości okazały się bliskie prawdy, w Europie Zachodniej (bo mam nadzieje że arabowie będą szerokim łukiem omijac polską biedę), nastąpi przyspieszona arabizacja obyczajów. Jest to tak samo pewne jak to że jutro słońce wzejdzie na wschodzie.

Ta niechybnośc losu Zachodniej Europy wynika z dwóch czynników. Pierwszym jest wasalność rządów w UE jak i w każdym z krajów z osobna wobec żydowskiej finansjery. To dlatego i wbrew rozsądkowi przyjmują z radością tysiące młodych arabów, których wcześniej ktoś inny, a w zasadzie druga ręka tej samej siły skłoniła do wyjazdu. Praktyka ostatnich kilkudziesięciu lat pokazała, że arabowie nie nadają się do uzupełnienia braków taniej siły roboczej, a młode pokolenie nie asymiluje się w naszej kulturze, dlatego przyjmowanie młodych silnych i niebezpiecznych mężczyzn bez wyraźnie określonej korzyści, jest niczym innym jak tylko aktem sabotażu wobec własnych narodów. Dla zwykłych mieszkańców Europy, przyjmowanie mas imigrantów jest idiotyzmem, jednak z punktu widzenia finansjery, takie posunięcie jest wspisane w ogólny program i niezbędne dla jego powodzenia.

Drugim czynnikiem skazującym kulturę zachodnią na przegraną jest słabość charakterów męskiej części społeczeństwa. W zasadzie od zakończenia II Wojny Światowej, w zachodniej kulturze pielęgnuje sie obraz męskiej siły jako inteligentnego pięknoducha obdarzonego silnym poczuciem sprawiedliwości i wrażliwści na krzywdy innych. W ostatnich 20 latach ten obraz wzorca uległ dalszem zmianie w kierunku słabego charakteru niezdecydowanego co do własnego kierunku działania, biernie poddającego się dominacji kościoła, państwa lub kobiecej sile. Dołóżmy do tego chemiczne oddziaływanie skażonego środowiska, które jakoś wyraźnie nie lubi testostronu, obniżając mocno libido młodych pokoleń mężczyzn. W rezultacie ktoś, kto przez tysiąclecia chronił kobietę i stwarzał dla niej odpowiednie (bezpieczne) środowisko rozwoju, obecnie nadaje się tylko do zaopiekowania przez kogoś innego (przez kobiety, przez systemy państwa, przez boga). Oczywiście nad słabością męskiego charakteru pracowały wspólnie i środki przekazu  i prawodawstwo państwowe, ograniczając prawo do posiadania broni, a nawet prawo od skutecznej obrony koniecznej.

W tym momencie chcę przypomnieć świetny skądinąd film Bondarczuka "9 Kompania". To to chcę podkreślić w tym filmie dla potrzeb mojego felietonu, to obraz natarcia islamistów na pozycje Rosjan. Fragment ten pokazuje jeszcze jeden aspekt osobowości islamisty - brak strachu przed śmiercią. Kiedy zestawimy ze sobą wystraszonego, niepewnego własnej siły, bez wyraźnego kręgosłupa wiodącej idei faceta z Zachodniej Europy, z gotowym na wszystko muzułmaninem, jasne staje się że nawet w stosunku 10:1 Europejczyk przegra z Arabem.

No chyba że się wcześniej obudzi.