Osobiście uważam, że rzeczywistość polityczna na świecie jest jeszcze bardziej zakręcona, niż ta którą starałem się opisać w notce. Uczyniłem tak aby nie zaciemniać obrazu zagrożeń.

W Polsce chyba już  wszyscy politycy zgodnie potępiają Rosję, a w szczególności jej prezydenta Putina, przypisując mu iście diabelskie przymioty. Niestety rzeczywistość nie jest tak jednowymiarowa, jak to sobie proste umysły wyobrażają. Dlatego, aby nakreślić trochę bardziej rzeczywisty jej obraz, z niechęcią muszę podjąć się tej niewdzięcznej roli advocatus diaboli.

Po pierwsze: Czy Rosja nam zagraża?

Osoby odwiedzające rosyjską prowincję opisują zupełnie inny jej obraz, niż ten który można dostrzec z Moskwy czy Petersburga. Przede wszystkim wszędzie widać oznaki rozkładu. Upadłe zakłady przemysłowe, porzucona ziemia uprawna, rozwydrzone do granic struktury urzędnicze. Faktycznie, człowiek radziecki na trwale już wpisał się w tamtą ziemię, znacząc swoją obecność odorem rozkładu. Można zaryzykować twierdzenie, że Rosja utrzymuje się na powierzchni tylko dzięki ropie i gazie, oraz przekonaniu swoich obywateli o znaczeniu ich ojczyzny w świecie. Czy taki kraj zyskałby cokolwiek na niesprowokowanej agresji na kraje sąsiadujące? Czy też (po masowym potępieniu i blokadzie gospodarczej ze strony świata) stoczyłby się na dno upadku? Dla mnie oczywista jest ta druga ewentualność. Dlatego zapewnienia prawie wszystkich naszych polityków i głównych ścieków informacji o realnym zagrożeniu ze strony Rosji, między bajki wkładam.

Po drugie: Czy Rosja może się czuć zagrożona?

Biorąc pod uwagę przedzawałowy stan gospodarki Rosji oraz niezmierzone zasoby surowców, można powiedzieć, że dla Chin, lub USA, Rosja stanowi obecnie nie tylko smaczny kąsek, ale też gwarancję wygrania rywalizacji z głównym graczem w układzie Chiny-USA. W każdym z przypadków kiedy to albo Stany będą kontrolować politycznie i gospodarczo Rosję, albo Chiny zagarną dla siebie Syberię, ten który posiada bogactwa Rosji, automatycznie staje się niekwestionowanym (i trwałym) władcą Świata. Jedyna nadzieja Rosji w posiadaniu takiego uzbrojenia, które zniechęci każdego, kto nastawałby na jej dobra. Jednak nowoczesne uzbrojenie kosztuje krocie i pewnie obecna mizeria Rosji po części wynika z pędu ku lepszej broni. Długo tak nie pociągną.

Po trzecie: Czy są przesłanki świadczące na przygotowaniu wojny z Rosją przez Stany Zjednoczone Ameryki?

Biorąc pod uwagę obecny, napięty stan relacji Moskwa-Waszyngton, można zdecydowanie potwierdzić taką tezę. Arogancka postawa Anglików w związku z zamachem na podwójnego agenta, wtrąciła Rosję w stan bez możliwości manewru w Syrii. Jeżeli przy obecnych relacjach, USA zapewne przy współudziale Anglików, zaatakują wojska Assada dobijające resztki Isis w prowincji Ghouta, to wówczas wystąpią przeciwko prawu międzynarodowemu, bo nikt ich tam nie zapraszał i przeciwko Rosji, która jak wiemy ciągle i oficjalnie (bo zaprosił ich tam prezydent Assad) wspiera Syryjczyków w walce z islamskimi partyzantami. W takiej sytuacji Putin będzie miał dwa wyjścia: odpuścić obronę Syryjczyków i poddać ten kraj hegemonii USA. Jednak w oczach swoich własnych obywateli dopuści się tym samym największej zdrady – zdradzi wielkość Matuszki Rosiji. Nie minie rok, jak masowe protesty finansowane z Waszyngtonu obalą moskiewskiego satrapę.

Ma też drugą opcję – użyje swoich możliwości militarnych i uderzy boleśnie np. zatapiając niszczyciel rakietowy US Navy. Jednak wszystko wskazuje, że jastrzębie znad Potomaku tylko na to czekają. Zapewne wykonają kilka niezbornych ruchów naszym lotnictwem – burząc kilka elektrowni albo central komunikacyjnych (słynne pociski JASSM, które kupiliśmy oczywiście słono przepłacając, tylko do tego się nadają), prowokując Rosjan do ataku na Europę. My, jako najlepszy sojusznik ukochanej Ameryki dostaniemy po dupie aż się będzie kurzyło, bo oprócz kurzu tutaj nic nie zostanie. A ukochana Ameryka, kiedy już Rosjanie rozciągną swoje wojska jak na patelni, uderzy pełną mocą.

Ciekawe, co będą wtedy robić Chińczycy?