Pytanie z zaskakującą odpowiedzią

Od kilku dni mamy nowy rząd Niemiec. Bardzo ważną funkcję w tym rządzie pełni pan Robert Habeck z partii Zielonych, który objął tekę ministra Gospodarki i Ochrony Klimatu Niemiec. Można zakładać, że z takim ministrem, to gospodarka niemiecka jeszcze bardziej przyspieszy w kierunku elektryfikacji transportu. Jednak faktyczne kierunki zmian, biegną w dokładnie przeciwnym kierunku. Pracuję w Niemczech w firmie, w której, jak w pod szkłem powiększającym widać aktualne trendy w technologii napędów pojazdów samochodowych, a przynajmniej widać w jakim kierunku biegną inwestycje w tym przemyśle. Przyznaję, że do lata tego roku, tematem dominującym były silniki elektryczne i baterie litowo-jonowe do samochodów. Jesienią nastąpiło krótkie zawieszenie trendu elektrycznego, tłumaczone brakami w dostawach  niektórych komponentów. Jednak tak od listopada zamówienia napłynęły szerokim strumieniem. Myliłby się jednak ktoś, sądząc, że chodzi o kontynuację elektryfikacji transportu. Coraz więcej maszyn jest przystosowanych do obróbki elementów dużych silników dieslowskich. W grudniu natomiast, moja firma zmieniła się nie do poznania. Nie wiem, czy wiecie jak pracuje Niemiec na swoim miejscu pracy. Tempo jego pracy można porównać do marszu ciężkiego żółwia. Żeby tylko pracował w takim tempie, to pół biedy, ale on co chwila opowiada koledze jakieś ważne wieści, o tym kto i gdzie się pomylił w pracy, jakie pił piwo i jaką zagryzał kiełbasą. Myślę że tym powolnym tempie pracy tkwi odpowiedź na pytanie, dlaczego niemieckie auta są tak drogie. Proszę sobie wyobrazić, że w tak sielskim miejscu pracy, nagle, z dnia na dzień, wszyscy zaczynaja pracować szybko. Może nie tak szybko jak w Polsce, ale prawie. Kierownictwo ma wyraźnie wypisane na twarzy, co wyżej ktoś im powiedział o potrzebie szybkiej realizacji zadań. W ciągu kilku dni, spory obszar hali produkcyjnej, został przeznaczony pod inny profil produkcji. Bardzo byłem ciekaw jaki docelowy element samochodu stał się powodem takiego zamieszania. Wczoraj uświadomiłem sobie że jest nim dalsza intensyfikacja budowy dużych silników dieslowskich.

Wbrew pozorom, moja notka, to nie jest taka sobie opowiastka na poły prześmiewcza, o kulisach pracy w Niemczech. Uważam, że niesie ze sobą bardzo ważną informację o działaniach za sceną.

Kilka razy w moich notkach, prawie kilkanaście w komentarzach, pisałem o możliwym zakończeniu akcji pt COVID-19.  Ludzie, którzy zamiast dbać o pomyślność obywateli państwa, którym zarządzają, swoimi działaniami w ramach ww akcji, posyłają nas na niechybną śmierć. Wiadomo, że w pewnym momencie, z powodu narastającej fali powikłań poszczepiennych, istota rzeczy stanie się dla wszystkich oczywista. W tym samym momencie, żywot wszystkich umoczonych w pandemię od tych na samej górze, po lekarza, który namawiał do zastrzyku, zawiśnie na cienkim włosie, albo grubej linie przerzuconej przez konar drzewa. Ci, którzy naprawdę wiedzą o co toczy się gra, nie podejmowaliby w niej swojego udziału, bez gwarancji na ujście z życiem z tej całej operacji. Idealnym rozwiązaniem dla chwili, kiedy lada chwila przeleje się czara goryczy i nikt już nie nadstawi ramienia po zastrzyk jest prawdziwa wojna. Nie jakaś hybrydowa, gdzie nie wiadomo kto z kim walczy i czy w ogóle toczy się jakaś walka, ale prawdziwa wojna z użyciem rakiet, czołgów, samolotów i oczywiście ogromnej tragedii dla ludności, którą spotyka to nieszczęście. Wobec agresji obcej armii, nalotów, mobilizacji, przemocy, czy braków w zaopatrzeniu, o pandemii, złości na układ władzy mało kto pamięta. Wszyscy panicznie starają się chronić to, co jeszcze zostało.

Pisałem ostatnio, że pandemiowi planiści kierują się swoistym kodeksem etycznym w którym ofiara rytuału, czyli potocznie szczepan, musi sam, bez zmuszania, wyrazić wolę przyjęcia zastrzyku. Wobec tego, plany dotyczące obowiązkowych szczepień w lutym 2022, to tylko taka zagrywka psychologiczna, aby przekonać ostatnich wahających się. W rzeczywistości, ilość informacji o powikłaniach i przypadkach śmiertelnych narasta jak lawina i już niedługo zabraknie tych którzy nie są do końca przekonani. Jednocześnie gniew i gorycz za kowidowe tragedie w rodzinach narasta – wystarczy poczytać komentarze pod dowolnym artykułem w onecie lub interii przekazujących rządowe komunikaty.  Łatwo przewidzieć, że zbliżamy się do przesilenia.

Jednak uprzedzi ten moment np sprowokowany atak Rosji na Ukrainę, który w krótkim czasie rozleje sią na Europę. Gwałtowne przestawienie gospodarki niemieckiej na produkcję dużych diesli, które wykorzystuje w dużej skali wojsko w czasie wojny, wymownie wskazuje na bardzo duże prawdopodobieństwo takiego rozwoju wypadków.