Dlaczego myślenie życzeniowe, jest domeną domorosłych polityków.

Na cyfrowych łamach Nowego Ekranu, co chwila pojawia nowy pomysł jak uratować Ojczyznę z trudnego położenia i jak wyrwać ją łap oprawców. Jednak żaden z tych pomysłów, nie wychodzi poza sferę życzeń i zażaleń. Kwestie kosztów koniecznych przemian, są zwykle wstydliwie chowane za plecami. Nie wiem czy wynika to z niedostatku wyobraźni, czy też wiary w opatrzność bożą, która, jak tylko naród poderwie się z klęczek, usunie przed nami wszelkie przeszkody. Ponieważ bardzo brakuje mi w tych wszystkich dyskusjach jakiegoś punktu zerowego – bazy wyjściowej do dalszych rozważań, postaram się nakreślić najbardziej prawdopodobne skutki przestawienia systemu gospodarczo-politycznego Polski na inne/nowe tory.

Dzisiejsza gospodarka, to bardzo złożony system wysoce wyspecjalizowanych jednostek produkcyjnych, usługowych i handlowych. Od czasu, kiedy transport dóbr w skali światowej przestał być problemem, o miejscu ich wytworzenia decyduje najczęściej cena. W naszych rozważaniach o drogach naprawy Rzeczypospolitej jako podstawowe kroki jednym tchem wymienia się wyjście ze struktur UE, nacjonalizację banków i przedsiębiorstw sprzedanych z naruszeniem prawa, z ogłoszeniem państwowej niewypłacalności włącznie. Takie kroki spowodują, że przemysł krajowy w krótkim czasie przestanie produkować cokolwiek na eksport, zaś popyt wewnętrzny będzie realizowany tylko w takim zakresie, w jakim polskie przedsiębiorstwa będą w stanie same zabezpieczyć na ten cel i materiały bazowe i niezbędne narzędzia. A trzeba podkreślić że nie będzie to proste. Tutaj dam przykład, jak w złożonym systemie, drobna rzecz może decydować o całości. Załóżmy że mamy nowoczesny zakład produkcyjny który produkuje elementy stalowe na potrzeby przemysłu motoryzacyjnego. Linie produkcyjne tegoż zakładu, mogą przestawić się na produkcję dla potrzeb rolnictwa bo mają wszelkie niezbędne do tego celu urządzenia, ale np. prasy wymagają wymiany matryc, które produkuje firma z zagranicy. Czy kupimy potrzebne matryce? Jak zapłacimy, skoro wszelkie dobra polskie będą za granicą natychmiast konfiskowane? Bez matryc, cała moc wytwórcza zakładu będzie bezużyteczna. Takie i inne problemy, spowodują, że w krótkim czasie po deklaracji nowego rządu o unieważnieniu międzynarodowych porozumień, nasz przemysł stanie. Nawet te podstawowe elementy naszej gospodarki jak kopalnie i elektrownie będą borykać się ze sporymi problemami z powodów jak wyżej. Nie od rzeczy będzie przypomnieć że Polska nie posiada własnych zasobów ropy naftowej i transport kołowy będzie bardzo ograniczony.

W efekcie warunki życia w 38 milionowym narodzie pogorszą się dramatycznie. Z rzeczywistości względnego komfortu, w ciągu krótkiego czasu obywatele tego kraju przenoszą się do rzeczywistości walki o przetrwanie. Z poziomu technologii informatycznych, przeniesiemy się do poziomu technologii z początku XX w. Podejrzewam, że żaden rząd wyłoniony demokratycznie, nie przetrwałby takiej próby. A to jeszcze nie koniec hiobowych wieści. Na szczęście rolnictwo mamy rozdrobnione, w prywatnych rękach i choć ropa i nawozy to obecnie główne siły napędowe tego działu gospodarki, z pomocą koni i ludzi z miasta damy radę się wyżywić, tzn wyżywi się ten, który jest zdrowy i ma siły do pracy. Ale co z emerytami? Podstawa ich egzystencji w postaci comiesięcznej, nędznej, bo nędznej ale konkretnej emerytury, zniknie wraz zamarciem polskiej gospodarki.

Biorąc pod uwagę uzależnienie Polski od gospodarki i polityki światowej, wszystko co jest możliwe do zrobienia w zakresie poprawy naszego losu, można osiągnąć tylko drogą stopniowego i rozłożonego na lata procesu uniezależniania od gospodarki światowej. Podejrzewam, że Węgry obrały taka właśnie politykę. Wszelkie inne i dalej idące deklaracje, o tym co dany ruch polityczny postanawia zrobić, można traktować wyłącznie jako kiełbasę wyborczą.